Zamów
konsultację
konsultację
Bywało ciężko, bo nikt mi ścieżek nie odśnieżył, nie trzymał parasola nad głową, gdy deszcz lał jak z cebra. Pierwsza połowa miesiąca była tragiczna pod kątem warunków do biegania, ale jak na prawdziwego sportowca przystało nie zniechęciło mnie to i starałem się trenować, jak zwykle. Nawet udało się wyskoczyć na kilka dni nad morze, co prawda w celach służbowych ale treningów nie odpuszczałem. Na mojej ulubionej trasie Kołobrzeg – Ustronie Morskie prowadzącej wzdłuż morza, udało się wykonać 30k easy run. Warunki atmosferyczne były wymagające, silnie wiejący wiatr od morza i temperatura ok. 0 stopni. Po tym treningu trochę zaczęło się odzywać moje prawe kolano, na szczęście szybka reakcja w stylu „akcja regeneracja” postawiła mnie na nogi. Ten trening mógłbym zaliczyć do BCT – tak zwany Bardzo Ciężki Trening to mój nowy skrót, powstały na rzecz panujących warunków atmosferycznych.
Z ciekawszych rzeczy – 24 marca, przy okazji pobytu służbowego w Chojnicach, postanowiłem wybrać się nad pobliskie jezioro do miejscowości Charzykowy. Tam kuszącym motywem stał się segment (Strava), założony na trasie tamtejszego ParkRun. Udało się przebiec solo 5k w 15:49 i tym samym poprawić poprzedni rekord segmentu uzyskując popularną koronkę (CR).
W drugiej połowie miesiąca pogoda zdecydowanie się poprawiła i w końcu mogłem wrócić na przydomowe leśne ścieżki, a tam czuję się, jak ryba w wodzie i szczerze mówiąc miałem już dosyć biegania po asfalcie.
28 marca ostatni log run 30km po 3:40 w towarzystwie Błażej Brzeziński i Paweł Ochal, gdzie mogłem wypróbować nowe startówki Cloudboom od On Runing. Pod koniec dnia było mi mało i zrobiłem jeszcze trening na trenażerze. Muszę przyznać, że mimo kiepskiego początku miesiąca, jego końcówka była wręcz zaskakująca zarówno jeśli chodzi o pogodę (od śniegu i mrozu, poprzez porywisty wiatr, aż po 15 stopni na plusie i słońce), jak i moją formę.
Miesiąc uważam za udany, kolejny pełen ciężkich treningów za mną – nogi bolą i choć w ostatnich 30 dniach miewałem więcej spadków motywacji, niż przez całą swoją biegową „karierę”, jest pięknie. A spadki motywacji są naturalne, zupełnie jak ataki endorfin, trzeba się po prostu z nimi zaprzyjaźnić. Dlatego w kwiecień wjeżdżam z dobrym nastawieniem, lawiną pomysłów i mnóstwem pozytywnej energii.